Moja przyszłość za 10 lat:
Mam 30-31 lat, jest już 6 lat po III Wojnie Światowej - kiedy to światowe mocarstwa rozpoczęły totalny konflikt nuklearny i niemal w 95 % zdewastowały naszą planetę. Żyję z dnia na dzień włócząc się po pustkowiach, przemierzając bezkresną pustynię - pozostałość po niegdysiejszym Morzu Bałtyckim. Od czasu do czasu snuje się po ruinach Północnego Tripolis ongiś nazywanego Trójmiastem strasznie chu*owe miejsce , aż roi się od ludzi którzy z chęcią wpakowaliby ci kulkę w łeb, bandyci , łowcy niewolników, gangsterzy ... a najgorsze są te pierd**one mutanty, skutki promieniowania bywają przykre ... moja praca , jeżeli można tak to nazwać - zbieram to co może przydać się do przeżycia, prowadzę wędrowny tryb życia łażąc od osady do osady , nie mam żony ani dzieci, nawet dziewczyny , czasami w jakiejś zatęchłej dziurze przytrafi się przygoda z panią lekkich obyczajów , ale nie śmierdzę pieniądzem więc musze się ograniczać, poza tym jeszcze naślą na mnie jakiegoś alfonsa i będę miał przeje*ane, jedynymi towarzyszami niedoli są: mój owczarek niemiecki oraz niezawodny Colt 1911. Na dzień który jeszcze 7-8 lat temu nazywałem Wigilią Świąt Bożego Narodzenia planuje wyprawę do Warszawy , ostatniego bezpiecznego miejsca w północnych krańcach dawnej Unii Europejskiej