Forum graficzne Burning-Brushes.pl

Spolecznosc => Spam => Wątek zaczęty przez: Corvus Corax w Czerwiec 30, 2008, 01:22:08

Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Corvus Corax w Czerwiec 30, 2008, 01:22:08
Proste jak ?wiat- ka?dy dodaje wyraz na ko?cu. Znaki interpunkcyjne si? nie licz?:P
Ja zaczn?:


Kiedy?
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Sympatyk w Czerwiec 30, 2008, 01:23:00
by?em[/list]
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Corvus Corax w Czerwiec 30, 2008, 01:23:39
Kiedy? by?em ma?ym,
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Sympatyk w Czerwiec 30, 2008, 01:25:07
ch?opcem[/list]
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Corvus Corax w Czerwiec 30, 2008, 01:25:32
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: !Veago w Czerwiec 30, 2008, 01:52:13
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Jakuszczon w Czerwiec 30, 2008, 11:58:55
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna?
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Sympatyk w Czerwiec 30, 2008, 12:01:15
fizyki[/list]
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: TheFan w Czerwiec 30, 2008, 12:10:38
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Abik w Czerwiec 30, 2008, 12:19:29
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna?
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: TheFan w Czerwiec 30, 2008, 12:20:48
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si?
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Vers^ w Czerwiec 30, 2008, 12:34:59
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: TheFan w Czerwiec 30, 2008, 12:36:41
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Moonmaker w Czerwiec 30, 2008, 14:15:25
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Corvus Corax w Czerwiec 30, 2008, 14:39:58
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur,
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: !Veago w Czerwiec 30, 2008, 14:46:43
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Thomas w Czerwiec 30, 2008, 14:51:09
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Vers^ w Czerwiec 30, 2008, 15:34:58
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: !Veago w Czerwiec 30, 2008, 15:48:39
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: TheFan w Czerwiec 30, 2008, 17:12:48
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Kenty^ w Czerwiec 30, 2008, 18:04:35
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si?
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: OSS4ma^ w Czerwiec 30, 2008, 18:08:17
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Kenty^ w Czerwiec 30, 2008, 18:15:12
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: OSS4ma^ w Czerwiec 30, 2008, 18:17:42
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Kenty^ w Czerwiec 30, 2008, 18:24:15
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym

*troszke bez sensu, bo zdanie jest w pierwszej i trzeciej osobie pisane;/*
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: OSS4ma^ w Czerwiec 30, 2008, 18:27:08
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku

*te? mi si? tak wydaje  :eek: ale niech ju? tak b?dzie  :)
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Kenty^ w Czerwiec 30, 2008, 18:33:27
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry]
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Sympatyk w Czerwiec 30, 2008, 18:34:36
zamiast[/list]
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: TheFan w Czerwiec 30, 2008, 21:08:23
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika?
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Kenty^ w Czerwiec 30, 2008, 21:59:57
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si?
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Corvus Corax w Czerwiec 30, 2008, 22:01:55
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Abik w Czerwiec 30, 2008, 22:02:30
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Corvus Corax w Czerwiec 30, 2008, 22:03:43
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego kub?a,
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Kenty^ w Czerwiec 30, 2008, 22:03:49
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: OSS4ma^ w Czerwiec 30, 2008, 22:28:51
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zr?bi?
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Abik w Czerwiec 30, 2008, 22:30:28
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zr?bi? du??
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: TheFan w Czerwiec 30, 2008, 22:36:36
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zr?bi? du?? kupe.
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Kenty^ w Czerwiec 30, 2008, 22:46:15
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zr?bi? du?? kupe. Zdenerwowany
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Corvus Corax w Czerwiec 30, 2008, 22:47:41
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zr?bi? du?? kupe. Zdenerwowany kupi?em
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Kenty^ w Czerwiec 30, 2008, 22:52:08
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zr?bi? du?? kupe. Zdenerwowany kupi?em kose
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: TheFan w Czerwiec 30, 2008, 22:58:09
Kenty czemu usuwasz moje posty i dajesz swoje wersje
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Kenty^ w Czerwiec 30, 2008, 23:01:30
Cytat: "TheFan"Kenty czemu usuwasz moje posty i dajesz swoje wersje
bo napisa?em pierwszy posta

PS. do g?ry by?o podobne zamieszanie, niestety nie skap?em sie wczesniej, ze CC napisa? przedemn?
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Corvus Corax w Czerwiec 30, 2008, 23:16:02
wtedy zazwyczaj bierze si? pierwsz?. A drug? najlepiej zostawi?, by nie by?o problem?w :)


Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zr?bi? du?? kupe. Zdenerwowany kupi?em kose atomow?
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Kenty^ w Czerwiec 30, 2008, 23:23:17
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zr?bi? du?? kupe. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Corvus Corax w Czerwiec 30, 2008, 23:27:23
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zr?bi? du?? kupe. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi?
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Lysander w Czerwiec 30, 2008, 23:30:50
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zr?bi? du?? kupe. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Kenty^ w Czerwiec 30, 2008, 23:35:51
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zr?bi? du?? kupe. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa


;q
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Corvus Corax w Czerwiec 30, 2008, 23:37:15
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zr?bi? du?? kupe. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Thomas w Lipiec 01, 2008, 09:40:43
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zr?bi? du?? kupe. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Kenty^ w Lipiec 01, 2008, 12:06:08
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zr?bi? du?? kupe. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komende
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: aVk w Lipiec 01, 2008, 12:31:48
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zr?bi? du?? kupe. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komende a potem kupi?em pojemnik na trawe
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Abik w Lipiec 01, 2008, 17:02:02
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: aVk w Lipiec 01, 2008, 18:04:00
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry byl kurde niestety dziurawy
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Moonmaker w Lipiec 02, 2008, 01:46:09
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry byl kurde niestety dziurawy bo
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Kenty^ w Lipiec 02, 2008, 08:09:00
Av??, ja mysla?em, ze dodajemy po jednym s?owie, a nie 3-4 jak Ty ;q
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Pawluno w Lipiec 02, 2008, 09:12:12
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry byl kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: TheFan w Lipiec 02, 2008, 09:30:04
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry byl kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa.
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Thomas w Lipiec 02, 2008, 11:28:52
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry byl kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa kt?ra
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Abik w Lipiec 02, 2008, 12:21:39
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: aVk w Lipiec 02, 2008, 12:52:45
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Abik w Lipiec 02, 2008, 12:53:15
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Pawluno w Lipiec 02, 2008, 14:41:02
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: !Veago w Lipiec 02, 2008, 14:52:29
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Pawluno w Lipiec 02, 2008, 15:03:13
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Vers^ w Lipiec 03, 2008, 12:56:30
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Kenty^ w Lipiec 03, 2008, 13:01:16
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Vers^ w Lipiec 03, 2008, 13:04:36
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Abik w Lipiec 03, 2008, 13:06:29
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Kenty^ w Lipiec 03, 2008, 17:19:13
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do gard?a

;p
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Abik w Lipiec 09, 2008, 20:17:08
Kiedy? bylem ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do gard?a. Nast?pnego


ale patologiczne to opowiadanie -.-
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: !Veago w Lipiec 09, 2008, 20:26:03
Kiedy? bylem ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do gard?a. Nast?pnego dnia


Abik zgadzam si? -_-
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Lysander w Lipiec 09, 2008, 20:33:35
Kiedy? bylem ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a* mi do gard?a. Nast?pnego dnia tata


*Kenty naogl?da? si? 2girls1cup ;d
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Abik w Lipiec 09, 2008, 20:44:26
Kiedy? bylem ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do gard?a. Nast?pnego dnia tata da?

(tylko niech nikt nie dopisze "mi du**" -.- ;p )
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Kenty^ w Lipiec 09, 2008, 22:25:37
Kiedy? bylem ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do gard?a. Nast?pnego dnia tata da? mi

@Lysek - nie ogladalem takiego filmu ;q
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Moonmaker w Lipiec 09, 2008, 22:26:46
Kiedy? bylem ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do gard?a. Nast?pnego dnia tata da? mi du**

;3

Lysek przecie? ten film jest chory (ale mojemu kumplowi sie podoba ;p) !  :P
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Kenty^ w Lipiec 09, 2008, 22:36:00
Kiedy? bylem ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do gard?a. Nast?pnego dnia tata da? mi du** ?eby
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Corvus Corax w Lipiec 09, 2008, 22:45:35
Kiedy? bylem ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do gard?a. Nast?pnego dnia tata da? mi du** ?eby poprawi?


// s?uchajcie, jak to przeczyta?em, za?mia?em si? do rozpuku!!
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Moonmaker w Lipiec 09, 2008, 22:54:59
Kiedy? bylem ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do gard?a. Nast?pnego dnia tata da? mi du** ?eby poprawi? moj?
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Kenty^ w Lipiec 09, 2008, 22:59:46
Kiedy? bylem ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do gard?a. Nast?pnego dnia tata da? mi du** ?eby poprawi? moj? seksualn?
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Moonmaker w Lipiec 09, 2008, 23:12:24
Kiedy? bylem ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do gard?a. Nast?pnego dnia tata da? mi du** ?eby poprawi? moj? seksualn? orientacj
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Kenty^ w Lipiec 09, 2008, 23:49:51
Kiedy? bylem ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do gard?a. Nast?pnego dnia tata da? mi du** ?eby poprawi? moj? seksualn? orientacj?. W sobote
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Corvus Corax w Lipiec 09, 2008, 23:50:37
Kiedy? bylem ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do gard?a. Nast?pnego dnia tata da? mi du** ?eby poprawi? moj? seksualn? orientacj?. W sobote pi?em
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Moonmaker w Lipiec 09, 2008, 23:55:15
Kiedy? bylem ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do gard?a. Nast?pnego dnia tata da? mi du** ?eby poprawi? moj? seksualn? orientacj?. W sobote pi?em du?o
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Corvus Corax w Lipiec 09, 2008, 23:56:56
Kiedy? bylem ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do gard?a. Nast?pnego dnia tata da? mi du** ?eby poprawi? moj? seksualn? orientacj?. W sobote pi?em du?o mleka
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Moonmaker w Lipiec 10, 2008, 00:00:01
Kiedy? bylem ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do gard?a. Nast?pnego dnia tata da? mi du** ?eby poprawi? moj? seksualn? orientacj?. W sobote pi?em du?o mleka ?eby
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: !Veago w Lipiec 10, 2008, 10:22:08
Kiedy? bylem ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do gard?a. Nast?pnego dnia tata da? mi du** ?eby poprawi? moj? seksualn? orientacj?. W sobote pi?em du?o mleka ?eby mie
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Kenty^ w Lipiec 10, 2008, 10:25:27
Kiedy? bylem ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do gard?a. Nast?pnego dnia tata da? mi du** ?eby poprawi? moj? seksualn? orientacj?. W sobote pi?em du?o mleka ?eby mie? dobr?
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Abik w Lipiec 13, 2008, 18:25:48
Kiedy? bylem ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do gard?a. Nast?pnego dnia tata da? mi du** ?eby poprawi? moj? seksualn? orientacj?. W sobote pi?em du?o mleka ?eby mie? dobr? i
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Vers^ w Lipiec 16, 2008, 15:14:53
Kiedy? bylem ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do gard?a. Nast?pnego dnia tata da? mi du** ?eby poprawi? moj? seksualn? orientacj?. W sobote pi?em du?o mleka ?eby mie? dobr? i długą
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Salaparas w Lipiec 16, 2008, 15:40:33
Kiedy? bylem ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do gard?a. Nast?pnego dnia tata da? mi du** ?eby poprawi? moj? seksualn? orientacj?. W sobote pi?em du?o mleka ?eby mie? dobr? i długą mordę
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Kenty^ w Lipiec 16, 2008, 17:28:58
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobote piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Moonmaker w Lipiec 16, 2008, 17:54:09
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobote piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Kenty^ w Lipiec 16, 2008, 18:08:59
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobote piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Moonmaker w Lipiec 16, 2008, 18:16:11
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobote piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Vers^ w Lipiec 16, 2008, 18:17:27
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobote piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Kenty^ w Lipiec 16, 2008, 18:31:35
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobote piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Vers^ w Lipiec 16, 2008, 18:34:19
Zapędziłeś się chyba. Dodałeś dwa słowa, nie jedno. ;P

Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobote piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Lipiec 16, 2008, 19:14:34
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobote piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Vers^ w Lipiec 16, 2008, 19:38:42
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobote piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Lysander w Lipiec 16, 2008, 19:47:10
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobote piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Lipiec 16, 2008, 21:26:48
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobote piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Kenty^ w Lipiec 16, 2008, 22:25:45
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobote piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów.
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Moonmaker w Lipiec 16, 2008, 22:45:11
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobote piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Vers^ w Lipiec 17, 2008, 09:55:20
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobote piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Kenty^ w Lipiec 17, 2008, 10:53:37
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobote piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Lipiec 17, 2008, 13:34:25
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobote piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Vers^ w Lipiec 17, 2008, 15:21:15
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Lipiec 17, 2008, 15:22:24
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Vers^ w Lipiec 17, 2008, 15:23:39
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Lipiec 17, 2008, 15:24:24
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Vers^ w Lipiec 17, 2008, 15:25:23
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Lipiec 17, 2008, 15:26:06
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Vers^ w Lipiec 17, 2008, 15:27:36
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Lipiec 17, 2008, 15:28:51
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Vers^ w Lipiec 17, 2008, 15:29:44
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Lipiec 17, 2008, 15:30:29
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Vers^ w Lipiec 17, 2008, 15:31:24
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Lipiec 17, 2008, 15:32:20
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Vers^ w Lipiec 17, 2008, 15:33:43
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Lipiec 17, 2008, 15:34:19
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Vers^ w Lipiec 17, 2008, 15:35:13
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Lipiec 17, 2008, 15:35:32
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Vers^ w Lipiec 17, 2008, 15:36:34
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Lipiec 17, 2008, 15:37:56
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Vers^ w Lipiec 17, 2008, 15:38:42
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty by
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Lipiec 17, 2008, 15:40:27
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Vers^ w Lipiec 17, 2008, 15:42:45
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Lipiec 17, 2008, 15:44:01
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Vers^ w Lipiec 17, 2008, 15:45:35
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Lipiec 17, 2008, 15:46:30
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Vers^ w Lipiec 17, 2008, 15:47:17
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Lipiec 17, 2008, 15:48:44
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Vers^ w Lipiec 17, 2008, 15:49:08
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Lipiec 17, 2008, 15:49:45
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Vers^ w Lipiec 17, 2008, 15:52:13
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Lipiec 17, 2008, 15:53:42
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Vers^ w Lipiec 17, 2008, 15:54:18
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Lipiec 17, 2008, 15:55:09
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Vers^ w Lipiec 17, 2008, 15:55:49
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Lipiec 17, 2008, 15:56:57
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Vers^ w Lipiec 17, 2008, 15:57:38
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Lipiec 17, 2008, 15:58:08
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Vers^ w Lipiec 17, 2008, 17:40:49
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Lipiec 17, 2008, 18:47:04
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien.
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Pawluno w Lipiec 20, 2008, 15:27:12
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Abik w Lipiec 20, 2008, 15:30:32
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie

-.-
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Pawluno w Lipiec 20, 2008, 15:33:14
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Vers^ w Lipiec 20, 2008, 15:35:04
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w


Nie, żebym się czepiał, ale te ostatnie zdanie się nie klei trochę. xD
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Pawluno w Lipiec 20, 2008, 15:39:01
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w  ząb
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Tomasz w Lipiec 20, 2008, 15:55:00
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Pawluno w Lipiec 20, 2008, 16:25:20
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Tomasz w Lipiec 21, 2008, 01:15:36
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Lipiec 21, 2008, 03:16:53
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Tomasz w Lipiec 21, 2008, 10:42:14
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmujący się
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Lipiec 21, 2008, 13:03:35
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem


(2 słowa dodałeś :puppyeyes: a ja Ci jedno zmieniłem, chyba się nie pogniewasz?)
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Abik w Lipiec 22, 2008, 15:05:02
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem  pewnego
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Vers^ w Lipiec 22, 2008, 15:06:23
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Abik w Lipiec 22, 2008, 15:08:07
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Vers^ w Lipiec 26, 2008, 16:25:45
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Corvus Corax w Sierpień 03, 2008, 22:41:58
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Abik w Sierpień 03, 2008, 22:43:10
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Corvus Corax w Sierpień 03, 2008, 23:12:51
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Vers^ w Sierpień 04, 2008, 08:45:48
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: !Veago w Sierpień 04, 2008, 08:49:06
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Vers^ w Sierpień 04, 2008, 08:54:02
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: !Veago w Sierpień 04, 2008, 08:57:46
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Kenty^ w Sierpień 04, 2008, 11:24:42
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla paskudna
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Abik w Sierpień 06, 2008, 12:30:38
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna


p.s. dodałem słówko bo to Kentego było trochę nie pasujące xD
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: !Veago w Sierpień 06, 2008, 14:27:23
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Sierpień 07, 2008, 17:02:34
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Kenty^ w Sierpień 08, 2008, 11:27:58
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Sierpień 08, 2008, 12:30:17
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Corvus Corax w Sierpień 08, 2008, 13:01:43
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Sierpień 08, 2008, 13:10:32
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Corvus Corax w Sierpień 08, 2008, 13:11:08
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Sierpień 08, 2008, 13:12:34
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Kenty^ w Sierpień 08, 2008, 15:08:59
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Sierpień 08, 2008, 15:10:59
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Moonmaker w Sierpień 08, 2008, 15:17:56
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik, który
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Corvus Corax w Sierpień 08, 2008, 15:18:11
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Kenty^ w Sierpień 08, 2008, 15:21:50
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Sierpień 08, 2008, 15:40:54
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Grafer w Sierpień 08, 2008, 17:01:42
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Kenty^ w Sierpień 08, 2008, 18:46:43
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Grafer w Sierpień 08, 2008, 19:09:51
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Kenty^ w Sierpień 08, 2008, 19:38:17
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki


;D
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Grafer w Sierpień 08, 2008, 19:47:51
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Kenty^ w Sierpień 08, 2008, 23:22:03
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Sierpień 08, 2008, 23:59:26
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Grafer w Sierpień 09, 2008, 00:34:21
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Lysander w Sierpień 09, 2008, 11:03:27
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Sierpień 09, 2008, 11:09:48
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: !Veago w Sierpień 09, 2008, 11:40:22
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język.
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Sierpień 09, 2008, 12:46:27
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: !Veago w Sierpień 09, 2008, 13:17:28
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Sierpień 09, 2008, 13:20:11
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Lysander w Sierpień 09, 2008, 21:48:01
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: !Veago w Sierpień 09, 2008, 21:53:21
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia.
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Sierpień 09, 2008, 21:59:49
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Grafer w Sierpień 09, 2008, 22:13:12
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Sierpień 09, 2008, 23:58:46
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Grafer w Sierpień 10, 2008, 00:34:44
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Thomas w Sierpień 10, 2008, 09:04:14
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Grafer w Sierpień 10, 2008, 10:32:22
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Lysander w Sierpień 10, 2008, 11:24:39
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie

;o
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Grafer w Sierpień 10, 2008, 12:38:10
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Sierpień 10, 2008, 12:48:06
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Grafer w Sierpień 10, 2008, 12:49:59
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Sierpień 10, 2008, 12:52:40
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Grafer w Sierpień 10, 2008, 12:53:43
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: !Veago w Sierpień 10, 2008, 12:58:13
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu.
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Grafer w Sierpień 10, 2008, 13:00:38
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Sierpień 10, 2008, 13:02:16
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: !Veago w Sierpień 10, 2008, 16:17:23
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę.
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Sierpień 10, 2008, 16:20:47
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: !Veago w Sierpień 10, 2008, 16:26:03
echh... te babskie myśli... xP

Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł.
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Sierpień 10, 2008, 17:21:20
Jakie babskie mysli.. ej ej ej... ;P

Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: !Veago w Sierpień 10, 2008, 17:35:56
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Sierpień 11, 2008, 11:24:03
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: !Veago w Sierpień 11, 2008, 11:24:39
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe,
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Sierpień 11, 2008, 11:35:51
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: !Veago w Sierpień 11, 2008, 11:42:50
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Sierpień 12, 2008, 23:07:20
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: !Veago w Sierpień 12, 2008, 23:10:05
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć.
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Sierpień 12, 2008, 23:11:28
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: !Veago w Sierpień 12, 2008, 23:16:05
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Sierpień 12, 2008, 23:21:04
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Vers^ w Sierpień 13, 2008, 10:17:49
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Wrzesień 19, 2008, 12:43:01
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Abik w Wrzesień 19, 2008, 16:14:19
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Wrzesień 19, 2008, 16:26:32
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Abik w Wrzesień 19, 2008, 16:30:54
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Wrzesień 19, 2008, 16:54:13
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Wrzesień 19, 2008, 19:39:41
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Capoeira w Wrzesień 19, 2008, 21:10:47
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Wrzesień 19, 2008, 21:27:11
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjesc

nieładnie Capoeira, mieliśmy dodawac tylko po 1 słowie
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Abik w Wrzesień 20, 2008, 11:42:20
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: OSS4ma^ w Wrzesień 20, 2008, 11:45:32
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Abik w Wrzesień 20, 2008, 11:55:37
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: OSS4ma^ w Wrzesień 20, 2008, 11:57:06
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Abik w Wrzesień 20, 2008, 11:58:28
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: OSS4ma^ w Wrzesień 20, 2008, 12:03:45
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Corvus Corax w Wrzesień 20, 2008, 12:05:40
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo.
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Abik w Wrzesień 20, 2008, 12:06:45
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: OSS4ma^ w Wrzesień 20, 2008, 12:21:34
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Abik w Wrzesień 20, 2008, 12:22:34
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: OSS4ma^ w Wrzesień 20, 2008, 12:23:51
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Corvus Corax w Wrzesień 20, 2008, 12:24:56
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Abik w Wrzesień 20, 2008, 12:25:43
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: OSS4ma^ w Wrzesień 20, 2008, 12:28:46
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Abik w Wrzesień 20, 2008, 12:29:40
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: OSS4ma^ w Wrzesień 20, 2008, 12:30:24
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Abik w Wrzesień 20, 2008, 12:30:48
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: OSS4ma^ w Wrzesień 20, 2008, 12:37:25
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Wrzesień 20, 2008, 19:44:57
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: OSS4ma^ w Wrzesień 20, 2008, 19:47:26
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Wrzesień 20, 2008, 20:04:37
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: OSS4ma^ w Wrzesień 20, 2008, 20:05:37
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Wrzesień 20, 2008, 20:20:06
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Wrzesień 20, 2008, 20:52:26
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Capoeira w Wrzesień 20, 2008, 22:19:32
Kahlan, bardzo nieładnie,2 słowa użyłaś :]
Wybacz namNogaren, !

Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci.
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Abik w Wrzesień 21, 2008, 11:25:26
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Wrzesień 21, 2008, 11:52:40
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: OSS4ma^ w Wrzesień 21, 2008, 11:53:25
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Capoeira w Wrzesień 21, 2008, 14:24:57
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Abik w Wrzesień 21, 2008, 14:28:39
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: OSS4ma^ w Wrzesień 21, 2008, 20:52:57
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Wrzesień 21, 2008, 21:23:13
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Wrzesień 24, 2008, 22:49:47
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Sympatyk w Wrzesień 24, 2008, 22:53:22
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Wrzesień 24, 2008, 23:09:15
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Wrzesień 25, 2008, 16:04:17
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z


ej no miało byc po 1 słowie
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Vers^ w Wrzesień 25, 2008, 21:43:43
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Wrzesień 25, 2008, 22:13:30
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Corvus Corax w Wrzesień 25, 2008, 22:14:39
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem.
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Wrzesień 25, 2008, 22:28:21
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym dopalaczem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Wrzesień 26, 2008, 09:11:44
Nogaren, troszkę skopałeś :) Postaram się naprawić :)

Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce.[/list]
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Sympatyk w Wrzesień 26, 2008, 09:39:35
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Wrzesień 26, 2008, 13:39:34
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Wrzesień 26, 2008, 14:40:38
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą

sry ze skopalem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Wrzesień 26, 2008, 15:12:57
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Wrzesień 26, 2008, 15:22:21
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Sympatyk w Wrzesień 26, 2008, 15:55:39
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Wrzesień 26, 2008, 16:15:13
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Sympatyk w Wrzesień 26, 2008, 16:21:28
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Wrzesień 26, 2008, 16:29:42
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Vers^ w Wrzesień 26, 2008, 16:35:23
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Sympatyk w Wrzesień 26, 2008, 16:36:24
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Wrzesień 26, 2008, 16:37:27
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Sympatyk w Wrzesień 26, 2008, 16:41:57
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Wrzesień 26, 2008, 16:43:19
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Capoeira w Wrzesień 26, 2008, 21:00:28
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Wrzesień 26, 2008, 21:59:03
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Wrzesień 27, 2008, 22:22:46
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Wrzesień 28, 2008, 13:44:12
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Sympatyk w Wrzesień 28, 2008, 14:24:21
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Wrzesień 28, 2008, 14:25:16
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Wrzesień 28, 2008, 22:33:47
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Wrzesień 28, 2008, 23:00:13
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Wrzesień 28, 2008, 23:04:11
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Wrzesień 28, 2008, 23:14:08
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Wrzesień 28, 2008, 23:36:08
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Wrzesień 28, 2008, 23:41:12
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Wrzesień 29, 2008, 00:16:52
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl


Kahlan, nie kończ tak szybko zdań
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Wrzesień 29, 2008, 10:06:09
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Sympatyk w Wrzesień 29, 2008, 16:54:56
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Wrzesień 29, 2008, 16:59:46
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Wrzesień 29, 2008, 17:01:50
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Wrzesień 29, 2008, 17:03:51
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Sympatyk w Wrzesień 29, 2008, 17:10:48
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Wrzesień 29, 2008, 17:17:21
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: WhistleR w Wrzesień 29, 2008, 17:24:37
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Wrzesień 29, 2008, 17:28:40
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: WhistleR w Wrzesień 29, 2008, 17:40:24
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo ponieważ
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Wrzesień 29, 2008, 18:56:23
DarkAngel "bo" i "ponieważ" to 2 słowa, które wyrażaja to samo :) Zmieniam :)

Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Wrzesień 29, 2008, 19:24:51
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Abik w Październik 01, 2008, 12:50:23
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory.
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Październik 01, 2008, 14:51:30
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory.Odwracając się
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Październik 02, 2008, 20:58:09
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Październik 02, 2008, 21:30:07
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: OSS4ma^ w Październik 02, 2008, 21:34:19
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę która
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Październik 02, 2008, 21:35:29
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: OSS4ma^ w Październik 02, 2008, 21:36:13
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łudką
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Październik 02, 2008, 21:39:12
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Październik 02, 2008, 21:40:53
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Październik 03, 2008, 14:57:34
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Abik w Październik 03, 2008, 16:00:25
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Vers^ w Październik 03, 2008, 16:12:28
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, który
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Październik 03, 2008, 20:56:04
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Abik w Październik 30, 2008, 16:05:51
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Październik 30, 2008, 18:02:36
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Październik 30, 2008, 18:19:16
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Październik 30, 2008, 18:27:28
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Październik 30, 2008, 18:50:00
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Ciastek w Październik 30, 2008, 20:39:09
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Październik 30, 2008, 21:11:08
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Ciastek w Październik 30, 2008, 21:42:20
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Październik 30, 2008, 21:43:23
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Październik 30, 2008, 22:21:41
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Październik 30, 2008, 22:59:38
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Październik 31, 2008, 10:49:56
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Październik 31, 2008, 14:19:25
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Ciastek w Październik 31, 2008, 15:09:03
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Październik 31, 2008, 15:10:19
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Listopad 14, 2008, 23:23:21
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Listopad 14, 2008, 23:24:32
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Listopad 14, 2008, 23:25:10
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Listopad 14, 2008, 23:25:54
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Listopad 14, 2008, 23:27:53
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Listopad 14, 2008, 23:28:30
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Listopad 15, 2008, 00:00:21
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami na
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Listopad 15, 2008, 00:40:51
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Listopad 15, 2008, 03:43:57
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Listopad 15, 2008, 13:42:42
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Vers^ w Listopad 15, 2008, 16:08:21
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Listopad 15, 2008, 21:27:53
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Listopad 16, 2008, 00:18:53
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Listopad 16, 2008, 00:26:20
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wrozki
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Grudzień 22, 2008, 23:36:41
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Abik w Grudzień 22, 2008, 23:37:17
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Grudzień 22, 2008, 23:39:33
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Grudzień 22, 2008, 23:40:15
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Grudzień 22, 2008, 23:50:17
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Grudzień 22, 2008, 23:53:17
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Grudzień 22, 2008, 23:54:03
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 03, 2009, 03:42:20
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Abik w Styczeń 03, 2009, 13:30:09
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały!
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 03, 2009, 16:58:25
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 03, 2009, 17:43:25
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 03, 2009, 18:07:42
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 03, 2009, 18:50:26
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 03, 2009, 22:31:35
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 03, 2009, 23:18:37
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 03, 2009, 23:55:32
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Salony w Styczeń 04, 2009, 00:02:57
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Jaqutsubu w Styczeń 04, 2009, 00:09:28
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 04, 2009, 00:16:40
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Jaqutsubu w Styczeń 04, 2009, 00:23:56
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 04, 2009, 01:06:46
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 04, 2009, 12:24:04
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 04, 2009, 16:15:22
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 04, 2009, 17:13:11
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 04, 2009, 19:17:59
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 07, 2009, 00:25:44
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 07, 2009, 14:10:10
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 07, 2009, 16:00:55
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 07, 2009, 16:33:12
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 07, 2009, 17:38:31
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 07, 2009, 17:48:31
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 07, 2009, 17:58:16
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej.
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 07, 2009, 18:02:38
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej.Poczułem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: PwQt w Styczeń 07, 2009, 18:25:54
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej.Poczułem jakby niemyty
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 07, 2009, 18:39:29
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 07, 2009, 18:40:47
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: PwQt w Styczeń 07, 2009, 19:11:35
iedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 07, 2009, 19:14:38
iedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: PwQt w Styczeń 07, 2009, 19:32:59
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak..
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 07, 2009, 20:27:48
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie :)
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 07, 2009, 20:39:29
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Abik w Styczeń 07, 2009, 21:28:45
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 07, 2009, 21:34:01
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Abik w Styczeń 07, 2009, 21:37:45
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 07, 2009, 21:59:10
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 07, 2009, 23:40:07
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 08, 2009, 00:07:13
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 08, 2009, 00:12:35
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 08, 2009, 00:52:28
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 08, 2009, 01:24:05
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 08, 2009, 18:53:30
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 09, 2009, 15:28:12
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: !Veago w Styczeń 09, 2009, 15:29:07
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 09, 2009, 16:06:39
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 09, 2009, 17:27:44
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 09, 2009, 17:44:10
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych.
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 09, 2009, 19:52:34
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 09, 2009, 22:03:50
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 09, 2009, 22:12:04
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 09, 2009, 22:26:21
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 09, 2009, 22:33:53
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 09, 2009, 22:59:52
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 09, 2009, 23:03:13
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 09, 2009, 23:03:34
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca ,podszedłem do niego
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 09, 2009, 23:21:29
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca ,podszedłem do niego z nienacka
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 09, 2009, 23:32:11
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 09, 2009, 23:36:18
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy.
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 09, 2009, 23:43:17
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 10, 2009, 00:21:27
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 10, 2009, 00:27:54
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 10, 2009, 00:34:05
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 10, 2009, 00:41:27
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 10, 2009, 00:44:17
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć.
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 10, 2009, 14:53:41
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem

Vell, co ty tak chetnie konczysz zdania ;>
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 10, 2009, 14:57:48
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem

Nogaren, niechcący...
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: PwQt w Styczeń 10, 2009, 14:58:42
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 10, 2009, 14:59:23
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem do parku
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: PwQt w Styczeń 10, 2009, 15:01:42
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 10, 2009, 15:04:41
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 10, 2009, 15:06:23
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 11, 2009, 00:33:18
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 11, 2009, 00:46:30
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 11, 2009, 00:51:18
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 11, 2009, 11:04:54
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ,
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: PwQt w Styczeń 11, 2009, 11:21:14
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż,
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 11, 2009, 11:50:56
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż,
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: PwQt w Styczeń 11, 2009, 12:05:26
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż,
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Hard-E w Styczeń 11, 2009, 12:10:15
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 11, 2009, 12:11:32
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: PwQt w Styczeń 11, 2009, 12:12:29
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 11, 2009, 12:18:30
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczki
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 11, 2009, 13:11:13
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 11, 2009, 13:12:39
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Hard-E w Styczeń 11, 2009, 13:15:35
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 11, 2009, 13:18:46
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 11, 2009, 13:27:34
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 11, 2009, 13:54:12
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 11, 2009, 14:12:53
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 11, 2009, 14:21:17
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej prawej
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 11, 2009, 14:33:23
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 11, 2009, 14:37:51
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 11, 2009, 14:45:47
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: PwQt w Styczeń 11, 2009, 15:14:19
Program: Adobe Photoshop CS3
Wiek: 21
Dołączył: 31 Gru 2008
Posty: 120
Piwa: 19/6
Skąd: się urodziłem

BB$ 170
[ Donate ]

   
Wysłany: Dzisiaj 13:45       
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 11, 2009, 16:27:13
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy.Okazało się
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 11, 2009, 16:55:59
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: PwQt w Styczeń 11, 2009, 19:07:39
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 11, 2009, 19:21:05
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Jaqutsubu w Styczeń 11, 2009, 21:28:12
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 11, 2009, 21:30:06
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 11, 2009, 22:34:28
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 12, 2009, 00:13:47
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 12, 2009, 00:32:50
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 12, 2009, 16:02:11
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marny
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 12, 2009, 16:04:14
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy.
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 12, 2009, 16:40:17
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 12, 2009, 16:42:54
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 12, 2009, 16:44:22
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 12, 2009, 16:46:56
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: PwQt w Styczeń 12, 2009, 16:48:52
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 12, 2009, 16:56:13
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 12, 2009, 17:58:56
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: PwQt w Styczeń 12, 2009, 18:29:08
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 12, 2009, 18:30:24
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze.
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 12, 2009, 21:38:47
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 14, 2009, 02:09:19
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 14, 2009, 17:18:35
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 14, 2009, 18:19:39
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 14, 2009, 18:22:54
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 14, 2009, 18:40:40
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 14, 2009, 18:41:53
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: PwQt w Styczeń 14, 2009, 18:50:16
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 14, 2009, 18:56:32
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym


PwQt, nie za duzo tych slow??
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 14, 2009, 18:57:32
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Abik w Styczeń 14, 2009, 19:00:18
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 14, 2009, 19:23:32
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 14, 2009, 19:28:18
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku.
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: PwQt w Styczeń 14, 2009, 20:03:10
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 14, 2009, 20:26:42
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 14, 2009, 21:54:28
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili że
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 14, 2009, 22:02:14
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili że koniec
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Abik w Styczeń 14, 2009, 22:37:09
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili że koniec "Smerfów"
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 14, 2009, 22:51:26
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 14, 2009, 23:09:08
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 14, 2009, 23:19:31
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 14, 2009, 23:34:43
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 15, 2009, 00:44:10
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 15, 2009, 21:44:57
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 15, 2009, 22:00:10
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 15, 2009, 22:17:51
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo Papasmerf zdradził Smerfetke z Ważniakiem i Zgrywusem oraz zabił
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 15, 2009, 22:18:37
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 15, 2009, 22:52:01
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 15, 2009, 23:41:10
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 15, 2009, 23:43:13
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 15, 2009, 23:50:31
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 15, 2009, 23:53:39
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 16, 2009, 00:01:19
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 16, 2009, 00:13:23
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 16, 2009, 00:26:13
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 16, 2009, 00:39:23
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 16, 2009, 13:27:19
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 16, 2009, 15:44:29
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 16, 2009, 16:51:11
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 16, 2009, 19:52:42
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 16, 2009, 20:21:29
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma.
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 16, 2009, 20:54:23
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej


(żonami kilkoma xD)
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 16, 2009, 21:26:41
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby

Nogaren, starałem się :P
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: PwQt w Styczeń 16, 2009, 21:42:53
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdy Machałapałaażsięwyrwała
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 16, 2009, 21:49:42
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 16, 2009, 23:12:54
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 16, 2009, 23:15:32
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 16, 2009, 23:37:30
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 16, 2009, 23:39:52
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 16, 2009, 23:42:40
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła

ale kombinujesz xD
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 16, 2009, 23:44:39
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka

Jak już gdzieś pisałem, staram się :P
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 17, 2009, 01:02:12
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 17, 2009, 01:22:45
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 17, 2009, 01:59:10
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 17, 2009, 02:02:38
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 18, 2009, 00:48:33
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 18, 2009, 01:07:05
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 18, 2009, 01:26:24
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 18, 2009, 02:09:28
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 18, 2009, 11:02:46
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 18, 2009, 12:28:30
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 18, 2009, 12:43:00
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 18, 2009, 13:04:01
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 18, 2009, 13:06:22
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 18, 2009, 13:09:34
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 18, 2009, 13:58:43
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 18, 2009, 16:25:06
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 18, 2009, 22:43:20
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 19, 2009, 00:24:45
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Jaqutsubu w Styczeń 19, 2009, 18:29:00
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 19, 2009, 19:15:04
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Jaqutsubu w Styczeń 19, 2009, 21:14:51
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 19, 2009, 21:20:00
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 19, 2009, 22:36:34
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon.
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: PwQt w Styczeń 19, 2009, 23:01:02
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 19, 2009, 23:13:53
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 24, 2009, 17:53:52
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 24, 2009, 19:25:41
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 24, 2009, 21:35:47
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 24, 2009, 21:51:02
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 24, 2009, 21:52:44
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 24, 2009, 22:00:00
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 24, 2009, 23:25:56
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 24, 2009, 23:35:21
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 24, 2009, 23:58:05
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 24, 2009, 23:59:32
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 25, 2009, 00:02:44
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 25, 2009, 00:03:49
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 25, 2009, 00:48:48
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 25, 2009, 01:09:59
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi.
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Jaqutsubu w Styczeń 25, 2009, 01:18:34
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 25, 2009, 01:22:08
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 25, 2009, 08:01:54
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 25, 2009, 12:27:23
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: seabiscuit w Styczeń 25, 2009, 12:29:45
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 25, 2009, 12:51:52
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 25, 2009, 15:24:56
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Jaqutsubu w Styczeń 25, 2009, 15:34:33
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 25, 2009, 15:46:57
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Jaqutsubu w Styczeń 25, 2009, 15:57:53
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 25, 2009, 16:10:07
(...) Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Jaqutsubu w Styczeń 25, 2009, 16:32:07
(...) Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 25, 2009, 16:33:11
(...) Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 25, 2009, 17:12:02
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 25, 2009, 17:33:17
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 25, 2009, 17:34:32
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 25, 2009, 17:37:21
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 25, 2009, 17:49:00
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Axon w Styczeń 25, 2009, 18:02:51
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 25, 2009, 19:31:55
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Moonmaker w Styczeń 25, 2009, 19:54:06
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 25, 2009, 21:52:21
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 25, 2009, 23:22:14
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 25, 2009, 23:27:27
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 25, 2009, 23:36:40
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 25, 2009, 23:54:02
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 26, 2009, 00:12:48
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 26, 2009, 05:08:48
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 26, 2009, 14:36:04
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 26, 2009, 17:05:59
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 26, 2009, 17:26:19
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 26, 2009, 21:59:23
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 26, 2009, 23:18:59
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 26, 2009, 23:30:26
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 26, 2009, 23:41:39
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 27, 2009, 11:35:58
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Jaqutsubu w Styczeń 27, 2009, 12:40:13
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 27, 2009, 14:02:21
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 27, 2009, 17:43:54
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 27, 2009, 18:02:42
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 27, 2009, 18:09:33
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 28, 2009, 00:54:25
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Flow w Styczeń 28, 2009, 01:00:40
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 28, 2009, 01:03:56
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Flow w Styczeń 28, 2009, 01:05:32
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 28, 2009, 01:07:31
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej precedensowej
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Flow w Styczeń 28, 2009, 01:08:18
Ominąłeś coś koleżko
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 28, 2009, 23:21:03
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Krzemq w Styczeń 28, 2009, 23:36:04
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 28, 2009, 23:37:22
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 29, 2009, 00:39:07
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 29, 2009, 00:51:38
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 29, 2009, 03:41:48
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 29, 2009, 13:09:34
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 29, 2009, 13:24:39
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki wziąwszy
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 29, 2009, 13:26:06
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki wziąwszy patelnie
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: PwQt w Styczeń 29, 2009, 14:26:08
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki wziąwszy patelnie uderzyłem się w
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Jaqutsubu w Styczeń 29, 2009, 14:47:27
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki wziąwszy patelnie uderzyłem się w du**
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 29, 2009, 15:33:18
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 29, 2009, 16:12:13
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 29, 2009, 16:31:44
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie.
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 29, 2009, 16:37:23
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 29, 2009, 16:49:38
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 29, 2009, 17:04:54
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 29, 2009, 17:14:05
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 29, 2009, 22:19:53
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: PwQt w Styczeń 30, 2009, 09:44:41
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok ale jednak na
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 30, 2009, 09:46:40
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok ale jednak na włosach
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 30, 2009, 11:38:41
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 30, 2009, 11:45:27
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 30, 2009, 14:48:20
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 30, 2009, 15:00:34
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Krzemq w Styczeń 30, 2009, 15:23:41
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 30, 2009, 16:49:12
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 30, 2009, 18:12:26
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa.
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 30, 2009, 18:22:53
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 30, 2009, 18:42:05
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 30, 2009, 18:54:14
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 30, 2009, 19:07:16
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 30, 2009, 19:13:14
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 30, 2009, 23:23:55
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 31, 2009, 00:22:01
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 31, 2009, 03:00:32
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 31, 2009, 04:16:17
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 31, 2009, 16:05:55
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty.
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 31, 2009, 16:09:40
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 31, 2009, 16:21:46
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 31, 2009, 16:25:51
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 31, 2009, 16:34:14
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 31, 2009, 18:24:08
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 31, 2009, 18:32:41
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 31, 2009, 18:38:03
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Styczeń 31, 2009, 18:39:50
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 31, 2009, 18:41:07
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: B?czol w Styczeń 31, 2009, 21:30:39
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego.
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Styczeń 31, 2009, 21:41:28
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Styczeń 31, 2009, 22:31:09
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Styczeń 31, 2009, 23:32:51
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Luty 01, 2009, 00:10:36
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Luty 01, 2009, 00:23:35
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Luty 04, 2009, 14:31:13
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Luty 04, 2009, 14:32:30
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Luty 04, 2009, 14:33:15
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Luty 04, 2009, 14:34:09
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Luty 04, 2009, 14:35:11
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Luty 04, 2009, 14:37:05
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Luty 04, 2009, 14:38:51
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Luty 04, 2009, 14:40:32
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Luty 04, 2009, 14:42:16
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Luty 04, 2009, 14:44:21
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Luty 04, 2009, 14:45:05
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Luty 04, 2009, 14:46:53
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Luty 04, 2009, 14:48:14
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Luty 04, 2009, 14:50:42
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny.
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Luty 04, 2009, 14:52:21
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Luty 04, 2009, 14:55:18
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Luty 04, 2009, 14:57:16
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Luty 04, 2009, 14:58:16
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Luty 04, 2009, 16:02:58
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Luty 04, 2009, 16:03:53
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Luty 05, 2009, 11:56:10
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Naber w Luty 05, 2009, 12:24:13
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Luty 07, 2009, 00:06:58
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Luty 07, 2009, 00:09:46
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Luty 07, 2009, 00:32:40
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Luty 25, 2009, 00:03:56
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM!
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Luty 25, 2009, 00:18:23
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Luty 25, 2009, 17:25:43
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Luty 25, 2009, 19:06:00
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Luty 25, 2009, 19:46:37
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan.
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Luty 25, 2009, 20:27:57
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Abik w Marzec 28, 2009, 13:25:57
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Marzec 28, 2009, 15:24:21
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Buggy w Marzec 28, 2009, 17:03:17
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania ale
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Max w Marzec 28, 2009, 17:19:27
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Marzec 28, 2009, 21:29:00
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec.
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Max w Marzec 28, 2009, 22:46:26
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił
_________________
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Marzec 28, 2009, 23:05:14
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Max w Marzec 29, 2009, 00:36:18
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się i poruszając się jedynie o sile swoich rąk podążał ku
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Marzec 29, 2009, 19:53:45
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy



holaaaaa p. Maax ile to słów się dodaje??
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Max w Marzec 29, 2009, 21:16:22
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów





sorka nie czytałem zasady zabawy ;q
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Marzec 30, 2009, 13:02:39
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Max w Marzec 30, 2009, 14:29:00
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Marzec 30, 2009, 22:01:53
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł własną
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Max w Marzec 31, 2009, 08:22:23
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Buggy w Marzec 31, 2009, 11:34:05
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do [you]
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Kwiecień 01, 2009, 15:54:54
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Max w Kwiecień 03, 2009, 20:35:32
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Kwiecień 04, 2009, 17:44:46
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Max w Kwiecień 04, 2009, 23:31:16
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Kwiecień 04, 2009, 23:54:21
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: ^Shimaru^ w Kwiecień 05, 2009, 01:51:00
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało sie że on i jego grubaski zjedli wszystko więc poszedł do Shimara po
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Kwiecień 05, 2009, 10:26:55
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem



kolejny nieczytaty :|
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Max w Kwiecień 05, 2009, 20:12:10
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Kwiecień 10, 2009, 11:03:47
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Max w Kwiecień 10, 2009, 11:46:17
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Kwiecień 10, 2009, 19:31:27
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Max w Kwiecień 10, 2009, 23:34:39
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Kwiecień 12, 2009, 12:15:19
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Max w Kwiecień 12, 2009, 16:01:13
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Kwiecień 15, 2009, 17:57:40
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Max w Kwiecień 15, 2009, 18:13:06
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Kwiecień 15, 2009, 19:05:08
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Max w Kwiecień 15, 2009, 20:28:53
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Kwiecień 22, 2009, 17:14:30
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Max w Kwiecień 22, 2009, 19:20:38
iedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Czerwiec 05, 2009, 19:56:40
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Max w Czerwiec 06, 2009, 17:38:28
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Czerwiec 06, 2009, 22:25:51
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Max w Czerwiec 07, 2009, 12:33:42
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez
_________________
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Czerwiec 09, 2009, 19:02:54
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczorowaną, kolorową



po 3 słowa dodajemy!!!!!!!
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Max w Czerwiec 09, 2009, 19:13:03
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczorowaną, kolorową, pachnącą
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Czerwiec 09, 2009, 22:24:42
nie bawię się w to z Maaxem dopóki on nie zrozumie zasad :|
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Max w Czerwiec 09, 2009, 22:40:53
teraz dopisałem 1-dna rzecz!! więc nie wiem o co Ci chodzi :(
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Czerwiec 11, 2009, 00:24:45
Cytat: Nogarenpo 3 słowa dodajemy!!!!!!!

!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Max w Czerwiec 11, 2009, 11:58:26
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczorowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zielona  




przepraszam bardzo ; DD już poprawione xX ... piszmy dalej ;q
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Czerwiec 11, 2009, 12:03:07
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczorowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Max w Czerwiec 11, 2009, 14:16:24
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczorowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Czerwiec 11, 2009, 22:09:27
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczorowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Max w Czerwiec 12, 2009, 14:30:29
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczorowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Czerwiec 12, 2009, 15:26:55
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczorowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich
Tytuł: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Max w Czerwiec 12, 2009, 15:33:27
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczorowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Abik w Sierpień 30, 2009, 14:56:35
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Creative w Sierpień 30, 2009, 15:19:30

Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Abik w Sierpień 30, 2009, 15:25:18

Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Creative w Sierpień 30, 2009, 15:27:08
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: akinori w Sierpień 30, 2009, 21:15:11
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami.
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Creative w Sierpień 30, 2009, 21:17:33
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Wrzesień 15, 2009, 13:56:00
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Październik 22, 2009, 20:48:42
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Max w Październik 22, 2009, 21:01:53
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Październik 22, 2009, 21:35:55
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Max w Październik 22, 2009, 21:42:06
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Październik 22, 2009, 22:29:11
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: piczyz w Październik 23, 2009, 17:34:33
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Październik 23, 2009, 18:38:17
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Max w Październik 23, 2009, 23:15:32

Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: piczyz w Październik 23, 2009, 23:28:13
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Październik 24, 2009, 15:01:39
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Max w Październik 24, 2009, 15:19:22
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: PwQt w Październik 24, 2009, 19:20:17
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Max w Październik 24, 2009, 19:55:43
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: piczyz w Październik 24, 2009, 20:53:57
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami.
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Max w Październik 24, 2009, 21:02:56
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Listopad 08, 2009, 14:47:06
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Max w Listopad 08, 2009, 21:59:25
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Listopad 10, 2009, 12:39:36
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Listopad 19, 2009, 00:48:59
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: piczyz w Listopad 19, 2009, 16:58:27
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry "
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Listopad 19, 2009, 19:43:18
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: piczyz w Listopad 19, 2009, 19:47:52
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Listopad 19, 2009, 19:57:44
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Listopad 19, 2009, 21:48:42
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Listopad 19, 2009, 21:50:20
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Listopad 19, 2009, 22:00:38
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Nogaren w Listopad 19, 2009, 23:47:09
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Listopad 20, 2009, 19:20:40
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Max w Grudzień 06, 2009, 01:52:08
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Abik w Grudzień 18, 2009, 19:05:44
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Grudzień 23, 2009, 23:57:24
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko !
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: piczyz w Grudzień 24, 2009, 00:14:10
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Siatex w Grudzień 24, 2009, 00:47:04
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to wal
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Max w Czerwiec 28, 2010, 15:19:42

Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to wal gruche
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Dollie w Czerwiec 28, 2010, 15:36:22
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to wal gruche za
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Max w Czerwiec 28, 2010, 15:39:07
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to- wal gruche za pieniądze!
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Wrzesień 13, 2010, 19:16:57
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to- wal gruche za pieniądze! Następnego
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Dollie w Wrzesień 13, 2010, 23:30:48
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to- wal gruche za pieniądze! Następnego poranka
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Wrzesień 13, 2010, 23:38:34
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to- wal gruche za pieniądze! Następnego poranka, przed zachodem słońca,
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Max w Wrzesień 13, 2010, 23:50:42

Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to- wal gruche za pieniądze! Następnego poranka, przed zachodem słońca, o poranku
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Wrzesień 13, 2010, 23:56:02
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to- wal gruche za pieniądze! Następnego poranka, przed zachodem słońca, o poranku obudził się
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Dollie w Wrzesień 14, 2010, 14:58:49
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to- wal gruche za pieniądze! Następnego poranka, przed zachodem słońca, o poranku obudził się czując
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Wrzesień 14, 2010, 15:12:51
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to- wal gruche za pieniądze! Następnego poranka, przed zachodem słońca, o poranku obudził się czując, dochodzący z
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Max w Wrzesień 14, 2010, 15:47:39
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to- wal gruche za pieniądze! Następnego poranka, przed zachodem słońca, o poranku obudził się czując, dochodzący z ciapka
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Wrzesień 14, 2010, 16:06:21
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to- wal gruche za pieniądze! Następnego poranka, przed zachodem słońca, o poranku obudził się czując, dochodzący z ciapka odgłos
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Dollie w Wrzesień 14, 2010, 19:00:47
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to- wal gruche za pieniądze! Następnego poranka, przed zachodem słońca, o poranku obudził się czując, dochodzący z ciapka odgłos strzału.
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Wrzesień 14, 2010, 19:15:20
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to- wal gruche za pieniądze! Następnego poranka, przed zachodem słońca, o poranku obudził się czując, dochodzący z ciapka odgłos strzału. Zerwał się
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Dollie w Wrzesień 14, 2010, 19:21:32
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to- wal gruche za pieniądze! Następnego poranka, przed zachodem słońca, o poranku obudził się czując, dochodzący z ciapka odgłos strzału. Zerwał się z łóżka
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: V3L w Wrzesień 14, 2010, 19:23:50
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to- wal gruche za pieniądze! Następnego poranka, przed zachodem słońca, o poranku obudził się czując, dochodzący z ciapka odgłos strzału. Zerwał się z łóżka i z wrzaskiem
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Max w Listopad 17, 2010, 17:26:25
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to- wal gruche za pieniądze! Następnego poranka, przed zachodem słońca, o poranku obudził się czując, dochodzący z ciapka odgłos strzału. Zerwał się z łóżka i z wrzaskiem słyszanym zza
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Abik w Listopad 19, 2010, 23:39:20
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to- wal gruche za pieniądze! Następnego poranka, przed zachodem słońca, o poranku obudził się czując, dochodzący z ciapka odgłos strzału. Zerwał się z łóżka i z wrzaskiem słyszanym zza drzwi
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Max w Listopad 20, 2010, 20:10:35
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to- wal gruche za pieniądze! Następnego poranka, przed zachodem słońca, o poranku obudził się czując, dochodzący z ciapka odgłos strzału. Zerwał się z łóżka i z wrzaskiem słyszanym zza drzwi począł
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Abik w Listopad 20, 2010, 20:16:30
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to- wal gruche za pieniądze! Następnego poranka, przed zachodem słońca, o poranku obudził się czując, dochodzący z ciapka odgłos strzału. Zerwał się z łóżka i z wrzaskiem słyszanym zza drzwi począł dziecko.
Tytuł: Odp: Neverending Story!!!!
Wiadomość wysłana przez: Max w Listopad 20, 2010, 20:26:52
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to- wal gruche za pieniądze! Następnego poranka, przed zachodem słońca, o poranku obudził się czując, dochodzący z ciapka odgłos strzału. Zerwał się z łóżka i z wrzaskiem słyszanym zza drzwi począł dziecko. Wracając do