Proste jak ?wiat- ka?dy dodaje wyraz na ko?cu. Znaki interpunkcyjne si? nie licz?:P
Ja zaczn?:
Kiedy?
Kiedy? by?em ma?ym,
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna?
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna?
fizyki[/list]
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna?
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si?
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur,
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si?
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym
*troszke bez sensu, bo zdanie jest w pierwszej i trzeciej osobie pisane;/*
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku
*te? mi si? tak wydaje :eek: ale niech ju? tak b?dzie :)
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry]
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry
zamiast[/list]
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika?
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si?
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego kub?a,
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zr?bi?
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zr?bi? du??
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zr?bi? du?? kupe.
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zr?bi? du?? kupe. Zdenerwowany
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zr?bi? du?? kupe. Zdenerwowany kupi?em
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zr?bi? du?? kupe. Zdenerwowany kupi?em kose
Kenty czemu usuwasz moje posty i dajesz swoje wersje
Cytat: "TheFan"Kenty czemu usuwasz moje posty i dajesz swoje wersje
bo napisa?em pierwszy posta
PS. do g?ry by?o podobne zamieszanie, niestety nie skap?em sie wczesniej, ze CC napisa? przedemn?
wtedy zazwyczaj bierze si? pierwsz?. A drug? najlepiej zostawi?, by nie by?o problem?w :)
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zr?bi? du?? kupe. Zdenerwowany kupi?em kose atomow?
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zr?bi? du?? kupe. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zr?bi? du?? kupe. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi?
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zr?bi? du?? kupe. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zr?bi? du?? kupe. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa
;q
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zr?bi? du?? kupe. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zr?bi? du?? kupe. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zr?bi? du?? kupe. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komende
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zr?bi? du?? kupe. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komende a potem kupi?em pojemnik na trawe
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry byl kurde niestety dziurawy
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry byl kurde niestety dziurawy bo
Av??, ja mysla?em, ze dodajemy po jednym s?owie, a nie 3-4 jak Ty ;q
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry byl kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry byl kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa.
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry byl kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa kt?ra
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do
Kiedy? by?em ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do gard?a
;p
Kiedy? bylem ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do gard?a. Nast?pnego
ale patologiczne to opowiadanie -.-
Kiedy? bylem ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do gard?a. Nast?pnego dnia
Abik zgadzam si? -_-
Kiedy? bylem ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a* mi do gard?a. Nast?pnego dnia tata
*Kenty naogl?da? si? 2girls1cup ;d
Kiedy? bylem ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do gard?a. Nast?pnego dnia tata da?
(tylko niech nikt nie dopisze "mi du**" -.- ;p )
Kiedy? bylem ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do gard?a. Nast?pnego dnia tata da? mi
@Lysek - nie ogladalem takiego filmu ;q
Kiedy? bylem ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do gard?a. Nast?pnego dnia tata da? mi du**
;3
Lysek przecie? ten film jest chory (ale mojemu kumplowi sie podoba ;p) ! :P
Kiedy? bylem ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do gard?a. Nast?pnego dnia tata da? mi du** ?eby
Kiedy? bylem ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do gard?a. Nast?pnego dnia tata da? mi du** ?eby poprawi?
// s?uchajcie, jak to przeczyta?em, za?mia?em si? do rozpuku!!
Kiedy? bylem ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do gard?a. Nast?pnego dnia tata da? mi du** ?eby poprawi? moj?
Kiedy? bylem ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do gard?a. Nast?pnego dnia tata da? mi du** ?eby poprawi? moj? seksualn?
Kiedy? bylem ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do gard?a. Nast?pnego dnia tata da? mi du** ?eby poprawi? moj? seksualn? orientacj
Kiedy? bylem ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do gard?a. Nast?pnego dnia tata da? mi du** ?eby poprawi? moj? seksualn? orientacj?. W sobote
Kiedy? bylem ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do gard?a. Nast?pnego dnia tata da? mi du** ?eby poprawi? moj? seksualn? orientacj?. W sobote pi?em
Kiedy? bylem ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do gard?a. Nast?pnego dnia tata da? mi du** ?eby poprawi? moj? seksualn? orientacj?. W sobote pi?em du?o
Kiedy? bylem ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do gard?a. Nast?pnego dnia tata da? mi du** ?eby poprawi? moj? seksualn? orientacj?. W sobote pi?em du?o mleka
Kiedy? bylem ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do gard?a. Nast?pnego dnia tata da? mi du** ?eby poprawi? moj? seksualn? orientacj?. W sobote pi?em du?o mleka ?eby
Kiedy? bylem ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do gard?a. Nast?pnego dnia tata da? mi du** ?eby poprawi? moj? seksualn? orientacj?. W sobote pi?em du?o mleka ?eby mie
Kiedy? bylem ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do gard?a. Nast?pnego dnia tata da? mi du** ?eby poprawi? moj? seksualn? orientacj?. W sobote pi?em du?o mleka ?eby mie? dobr?
Kiedy? bylem ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do gard?a. Nast?pnego dnia tata da? mi du** ?eby poprawi? moj? seksualn? orientacj?. W sobote pi?em du?o mleka ?eby mie? dobr? i
Kiedy? bylem ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do gard?a. Nast?pnego dnia tata da? mi du** ?eby poprawi? moj? seksualn? orientacj?. W sobote pi?em du?o mleka ?eby mie? dobr? i długą
Kiedy? bylem ma?ym ch?opcem, kt?ry nie zna? fizyki, lecz zna? si? na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wsta?em napi?em si? coca-coli my?l?c o swoim ma?ym piesku kt?ry zamiast wysika? si? do pewnego nocnika, zrobi? du?? kup?. Zdenerwowany kupi?em kose atomow? aby skosi? poziomki, drzewa i budynek publiczny i komend? a potem kupi?em pojemnik na traw?, kt?ry by? kurde niestety dziurawy bo ugryz?a go ma?pa, kt?ra lata?a i skaka?a po drzewach niczym wielb??d. P??niej moja mamusia nasra?a mi do gard?a. Nast?pnego dnia tata da? mi du** ?eby poprawi? moj? seksualn? orientacj?. W sobote pi?em du?o mleka ?eby mie? dobr? i długą mordę
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobote piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobote piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobote piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobote piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobote piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobote piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać
Zapędziłeś się chyba. Dodałeś dwa słowa, nie jedno. ;P
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobote piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobote piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobote piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobote piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobote piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobote piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów.
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobote piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobote piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobote piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobote piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty by
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien.
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie
-.-
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w
Nie, żebym się czepiał, ale te ostatnie zdanie się nie klei trochę. xD
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmujący się
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem
(2 słowa dodałeś :puppyeyes: a ja Ci jedno zmieniłem, chyba się nie pogniewasz?)
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla paskudna
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna
p.s. dodałem słówko bo to Kentego było trochę nie pasujące xD
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik, który
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki
;D
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język.
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia.
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie
;o
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu.
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę.
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie
echh... te babskie myśli... xP
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł.
Jakie babskie mysli.. ej ej ej... ;P
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe,
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć.
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjesc
nieładnie Capoeira, mieliśmy dodawac tylko po 1 słowie
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo.
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu
Kahlan, bardzo nieładnie,2 słowa użyłaś :]
Wybacz namNogaren, !
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci.
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z
ej no miało byc po 1 słowie
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem.
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym dopalaczem
Nogaren, troszkę skopałeś :) Postaram się naprawić :)
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce.[/list]
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą
sry ze skopalem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl
Kahlan, nie kończ tak szybko zdań
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo ponieważ
DarkAngel "bo" i "ponieważ" to 2 słowa, które wyrażaja to samo :) Zmieniam :)
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory.
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory.Odwracając się
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę która
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łudką
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, który
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latajaca po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami na
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wrozki
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały!
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem z dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej.
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej.Poczułem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej.Poczułem jakby niemyty
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał
iedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział
iedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak..
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie :)
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych.
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca ,podszedłem do niego
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca ,podszedłem do niego z nienacka
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy.
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć.
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem
Vell, co ty tak chetnie konczysz zdania ;>
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem
Nogaren, niechcący...
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem do parku
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ,
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż,
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż,
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż,
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczki
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej prawej
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego
Program: Adobe Photoshop CS3
Wiek: 21
Dołączył: 31 Gru 2008
Posty: 120
Piwa: 19/6
Skąd: się urodziłem
BB$ 170
[ Donate ]
Wysłany: Dzisiaj 13:45
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy.Okazało się
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marny
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy.
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze.
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym
PwQt, nie za duzo tych slow??
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku.
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili że
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili że koniec
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili że koniec "Smerfów"
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo Papasmerf zdradził Smerfetke z Ważniakiem i Zgrywusem oraz zabił
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma.
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej
(żonami kilkoma xD)
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby
Nogaren, starałem się :P
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdy Machałapałaażsięwyrwała
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła
ale kombinujesz xD
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka
Jak już gdzieś pisałem, staram się :P
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon.
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi.
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który
(...) Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał
(...) Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego
(...) Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej precedensowej
Ominąłeś coś koleżko
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki wziąwszy
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki wziąwszy patelnie
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki wziąwszy patelnie uderzyłem się w
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki wziąwszy patelnie uderzyłem się w du**
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie.
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok ale jednak na
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok ale jednak na włosach
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa.
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty.
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego.
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny.
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM!
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan.
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania ale
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec.
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił
_________________
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się i poruszając się jedynie o sile swoich rąk podążał ku
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy
holaaaaa p. Maax ile to słów się dodaje??
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów
sorka nie czytałem zasady zabawy ;q
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł własną
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do [you]
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało sie że on i jego grubaski zjedli wszystko więc poszedł do Shimara po
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem
kolejny nieczytaty :|
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł
iedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez
_________________
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczorowaną, kolorową
po 3 słowa dodajemy!!!!!!!
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczorowaną, kolorową, pachnącą
nie bawię się w to z Maaxem dopóki on nie zrozumie zasad :|
teraz dopisałem 1-dna rzecz!! więc nie wiem o co Ci chodzi :(
Cytat: Nogarenpo 3 słowa dodajemy!!!!!!!
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczorowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zielona
przepraszam bardzo ; DD już poprawione xX ... piszmy dalej ;q
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczorowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczorowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczorowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczorowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczorowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończca się opowieść to dodam że użył spadochrunu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczorowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami.
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami.
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry "
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do
Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko !
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to wal
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to wal gruche
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to wal gruche za
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to- wal gruche za pieniądze!
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to- wal gruche za pieniądze! Następnego
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to- wal gruche za pieniądze! Następnego poranka
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to- wal gruche za pieniądze! Następnego poranka, przed zachodem słońca,
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to- wal gruche za pieniądze! Następnego poranka, przed zachodem słońca, o poranku
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to- wal gruche za pieniądze! Następnego poranka, przed zachodem słońca, o poranku obudził się
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to- wal gruche za pieniądze! Następnego poranka, przed zachodem słońca, o poranku obudził się czując
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to- wal gruche za pieniądze! Następnego poranka, przed zachodem słońca, o poranku obudził się czując, dochodzący z
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to- wal gruche za pieniądze! Następnego poranka, przed zachodem słońca, o poranku obudził się czując, dochodzący z ciapka
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to- wal gruche za pieniądze! Następnego poranka, przed zachodem słońca, o poranku obudził się czując, dochodzący z ciapka odgłos
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to- wal gruche za pieniądze! Następnego poranka, przed zachodem słońca, o poranku obudził się czując, dochodzący z ciapka odgłos strzału.
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to- wal gruche za pieniądze! Następnego poranka, przed zachodem słońca, o poranku obudził się czując, dochodzący z ciapka odgłos strzału. Zerwał się
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to- wal gruche za pieniądze! Następnego poranka, przed zachodem słońca, o poranku obudził się czując, dochodzący z ciapka odgłos strzału. Zerwał się z łóżka
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to- wal gruche za pieniądze! Następnego poranka, przed zachodem słońca, o poranku obudził się czując, dochodzący z ciapka odgłos strzału. Zerwał się z łóżka i z wrzaskiem
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to- wal gruche za pieniądze! Następnego poranka, przed zachodem słońca, o poranku obudził się czując, dochodzący z ciapka odgłos strzału. Zerwał się z łóżka i z wrzaskiem słyszanym zza
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to- wal gruche za pieniądze! Następnego poranka, przed zachodem słońca, o poranku obudził się czując, dochodzący z ciapka odgłos strzału. Zerwał się z łóżka i z wrzaskiem słyszanym zza drzwi
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to- wal gruche za pieniądze! Następnego poranka, przed zachodem słońca, o poranku obudził się czując, dochodzący z ciapka odgłos strzału. Zerwał się z łóżka i z wrzaskiem słyszanym zza drzwi począł
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to- wal gruche za pieniądze! Następnego poranka, przed zachodem słońca, o poranku obudził się czując, dochodzący z ciapka odgłos strzału. Zerwał się z łóżka i z wrzaskiem słyszanym zza drzwi począł dziecko.
Kiedyś bylem małym chłopcem, który nie znał fizyki, lecz znał się na waleniu w mur. Pewnego ranka gdy wstałem napiłem się coca-coli myśląc o swoim małym piesku który zamiast wysikać się do pewnego nocnika, zrobił dużą kupę. Zdenerwowany kupiłem kose atomową aby skosić poziomki, drzewa i budynek publiczny i komendę a potem kupiłem pojemnik na trawę, który był kurde niestety dziurawy bo ugryzła go małpa, która latała i skakała po drzewach niczym wielbłąd. Później moja mamusia nasrała mi do gardła. Następnego dnia tata dał mi du** żeby poprawić moją seksualną orientację. W sobotę piłem dużo mleka żeby mieć dobrą i długą mordę. W nocy brat ukradł mój dresik by sprzedać go ruskim za ćwierć litra i wagon białoruskich elemów. Dwa lata później spotkałem swoją starą laskę, a więc to zacząłem od gadki, której żadna dziewka się nie oprze. Następnie zaprowadziłem psa do dentysty, by zrobił mu przegląd jego uzębienia, które nie jest zbyt zadbane, więc kazałem Samowi by mył swoje zębolki, ponieważ powinien wbić sobie gwoździa w ząb. Dziś spotkałem kolegę długo zajmującego się przygotowywaniem pewnego dziwnego, ale ciekawego zamachu na ukraińską pizzerie, która jest dla mnie paskudna, ponieważ byłem w kiblu. Ostatnio szedłem po gangsterskiej dzielnicy, gdy nagle usłyszałem śmiech orangutana, popatrzyłem i ujrzałem ciągnik marki URSUS 360, który spadł z przepaści i połamał kołpaki swojemu ojcowi. Patrząc, wypiłem olej buraczany i zagryzłem język. Gdy nadszedł wieczór poszedłem do stajni mojego konia. Stał tam nagi mężczyzna z nagą ręką, umoczoną w majonezie i polaną sokiem malinowym z puszki po sardynkach, wziętych z sedesu, do którego 5 minut temu zrobiłem kupę. Popatrzył na mnie i uciekł. Podszedłem do sedesu, żeby zobaczyć jądro atomowe, przez które musiałem tydzień temu przeskoczyć. Zaśmiałem się złowieszczo, ponieważ przypomniałem sobie nagle o kanapce z pasztetem i jajkami, którą miałem okazje zjeść podczas posiedzenia rady właścicieli tajemniczych psów dingo. Po tym udałem się do pewnego pana, który ma wiele zwierząt różnej wielkości, aby porozmawiać o pewnym kamieniu śmierci. Kamień ten jest mokry niczym zdechła mysz latającą po niebie na deskorolce, z przyczepionym do nogi słoniem i dopalaczem w przedniej łapce. Wszedłem i zobaczyłem starą brzytwę, która była zardzewiała jednak miała to szczęście, że nie została zgwałcona przez łyżkę wazową. Oddałem mocz w rogu kościoła i znalazłem grób porośnięty pleśnią. O dziwo ta narośl nie miała korzeni, które przyczepiają się do pośladków, gdy się je wypina bo stwarzają dziwne pozory. Odwracając się zauważyłem kobyłę, która odpłynęła łódką pełnomorską z załogą Kolejorza, która beznadziejnie dobrze śpiewała szanty. Machnąłem różdżką albo małym tirem połączonym z apteką, którą przeleciał zły grzyb muchomorek. Ukazał się bajeczny powóz razem dziesięcioma elfami, na którym leżał zapity krecik, a dalej siedziały wróżki w zielonych dużych fartuszkach z różowymi koronkami na skarpetkach w paski. A wielbłądy latały nad rzeką obok komendy straży pożarnej. Tutaj też przyjechałem wozem strażackim, który miał takie coś krzywo wiszącego na takim czymś okrągłym z tamtym kwadratowym. Niechcący zjadłem paskudą kanapkę z pasztetem z żaby nieumytej. Poczułem jakby niemyty glon smyrał i miział mnie po brodzie długiej jak... sami wiecie. Późnym wieczorem nad ranem wskoczyłem do budki telefonicznej z zamiarem zadzwonienia do siostry mojej babci, która pojechała do Gać Wielkich Niewstrząśniętych. Następnego wieczora, niespodziewanie zobaczyłem niezidentyfikowanego uchodźca, podszedłem do niego z nienacka strasząc go wyrazem twarzy. Natychmiast uciekłem, bo bałem się roześmiać mu w twarz i opluć. Poszedłem samochodem na piechotę do parku ale jednak okazało się że zabłądziłem. Nie wiedziałem gdzie jestem, ponieważ, gdyż, otóż, azaliż, wielki smok zwany Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitańczykowianeczką uderzyli niechcący Hitlera oraz jego przyszywanego psa do lewej i prawej kończyny obok tylnego odwłoku osy. Okazało się, że naczelny żuk gnojówek był cieciem w parku więc zostało mu tylko marne dziesięć groszy. A łyżka została zapuszkowana, ponieważ miała duże dziury w swojej strukturze. Beznadziejny los spotkał Wybrańca szyszek nadziewanych żywicą z karmelem o smaku orzechowym z dodatkiem wódki oraz denaturaciku. Dlatego Machałapałaażsięwyrwała z Konstantynopolitńczykowianeczką stwierdzili, że koniec "Smerfów" jest bliski bo papasmerf zdradził smerfetke z ważniakiem i zgrywusem oraz marudą, niezapominając o klakierze. Wszyscy stwierdzili nienajwąsko ze papasmerf lubi sobie walnąć lufę przed spotkaniem z kolegami i ich żonami kilkoma. Najpewniej byłoby gdyby Machałapałaażsięwyrwała bez swojego wiernego męża niekulawego poszła z nienacka pod płot za potrzebą. Jego dłuuugi człon wygiął się w lewo, a następnie podstępnie zakradł się niespodziewanie pod dom swego wroga, w celu zamordowania jego kota budowy, który miał mały futrzasty ogon. Lecz potem niefortunnie poleciał na piechote do szpitala psychiatrycznego bo miał dziwne objawy i niewytłumaczalne bóle paznokcia palca dwuczłonowego naprzeciwległego kciukowi. Okazało się jednak, że drzewo wrośnięte w ten palec, stanowi niepodważalny związek z sąsiadem, który oberwał z wielkiego klocka LEGO truskawkę o smaku cytryny. Jakoś nie wiedziałem że wczoraj się zjarałem strachem dotykając wełnianą kulkę. Dotychczas jadłem tylko idiotę, który nie miał prawego mózgu, bo mu mama nie pozwalała kopać dziur w studni obok stołówki naszej bez precedensowej chałupy, ale babcia również pobiegła niezmiernie do stołówki. Wziąwszy patelnie uderzyłem się w du** psa po obiedzie. Drzewo przy kapciu złamało się obok, ale jednak na włosach zostało troszkę bitej ławki pomarańczowego syropu z kaktusa. Następnego kota, którego zarżnąłem tępym patykiem brzozowym z dodatkiem mięty. W tym czasie żwirek i jego ziomek pisali zeznania dla komendanta spod mięsnego. Komendant jednak był pijany, naćpany herbatą waniliową i wypalił oponę krawatem od teściowej brata cioci mamy córki wójka no i oczywiście psa rodziny. W tym czasie sam Bush poszedł do łazienki, żeby zobaczyć kaczkę zwaną też morskowodnym szczurem pełnolądowym. BUM! Właśnie wstał pewien pan. Poszedł w miejsce spotkania, ale nie zastał tam nikogo więc postanowił iść na lody. Idąc tak sobie zauważył, złodziei rabujących kobietę i postanowił uciec. Uciekając zaczęły go dręczyć myśli dotyczące tej biedaczki więc postanowił się rzucić z mostu. Jednak że to niekończąca się opowieść to dodam że użył spadochronu, lecz i tak połamał sobie nogi. Postanowił nie poddawać się rządzy pierogów leniwych, i szedł do Nogarena poprosić o kilo masła do placka masłowego, ale okazało się, iż tym razem nie miał nawet odwagi aby nie parsknąć kluskiem. Rok później mały kurczaczek o rozłożystych wargach upadł pod miniówke pewnej pięknej kobiety, po czym zrobił jej małego zambosa, stworzonego przez małą, zaczarowaną, kolorową, pachnącą i bardzo zieloną muchę, która przyleciała zabawić się w chowanego razem z mrówkami smerfa, który miał ich zielone wielkie stringi, które były brudne i bardzo śmierdziały od lewej strony pod pachami. Następnie słońce zgasło i zabłysło łzami, które spadły na buty miłości klejąc się jak guma balonowa z obrazkiem Damy z Łasiczką Bez Nóg i z wielkimi termosami. W międzyczasie słoń przebrany za banana spadł z góry Szczelinki. Był to jeden Krzyś od Kubusia z Kłapouszkiem, który duchy i te ich ruchy były mleko ! A on na to- wal gruche za pieniądze! Następnego poranka, przed zachodem słońca, o poranku obudził się czując, dochodzący z ciapka odgłos strzału. Zerwał się z łóżka i z wrzaskiem słyszanym zza drzwi począł dziecko. Wracając do